Czy da się ochronić dziecko przed wszelkim „złem” tego świata? Przed różnymi manipulacjami, przed systemem, przed toksycznym jedzeniem, nieodpowiednimi bajkami, filmami, zagrożeniem związanym z grami komputerowymi? Czy da się zmniejszyć wpływ negatywnego oddziaływania społeczeństwa, rówieśników, telewizji, reklam? Czy poprzez odsuwanie dziecka od tego wszystkiego możemy mieć spokojne sumienie, że dobrze wypełniliśmy swoją rolę jako rodzice?
Wielu rodziców (łącznie kiedyś ze mną) popełnia ten sam błąd wychowawczy, z czystej niewiedzy, ignorancji, wielu obaw i lęków lub po prostu z braku świadomości swojego postępowania i skutków, jakie niesie za sobą wychowanie w trosce o tzw. „bezpieczeństwo dziecka”.
Tego nie wolno, tamtego nie wolno, tego nie dotykaj a jeszcze innym się nie interesuj, bo… i tutaj pojawia się wiele taki „bo”. Bo świat jest zły, bo wszędzie jest wyzysk, bo Internet jest zagrożeniem, gry komputerowe są szatańskie, bo cukier to biała śmierć a mąka niszczy jelita i mózg, bo wirusy, bo bakterie, bo manipulacje systemu, bo się przeziębisz, bo upadniesz, potłuczesz kolano, bo, bo, bo…
Ta niekończąca się opowieść o zagrożeniach, które zewsząd nas otaczają, wywołują w dziecku jedynie bunt lub dosięgają je te same lęki i obawy przed światem, które zaszczepili w nich rodzice, i przez co nie bardzo potrafią wówczas w tym świecie się odnaleźć. Dziecko nie rozumie, dlaczego to wszystko jest takie złe? Nasza latorośl przecież od samego początku nie rozróżnia dobra ani zła, dopóki my rodzice i całe społeczeństwo troskliwie nie „uświadamiają” im co jest takim, a co nie. Dla dziecka wszystko po prostu jest. To my swoją oceną przedstawiamy jemu świat ze swojej własnej - niekoniecznie słusznej - perspektywy. Dziecko, mimo ogromu tej całej edukacji, w pewnym momencie czuje, ze coś tutaj jest nie tak.
Ono obserwuje rodziców, którzy korzystają z tych wszystkich, zagrażających życiu elementów (co niby takie złe), lub widzą kolegów i koleżanki, które mimo spożywania tych, jakże „śmiercionośnych” potraw, grających w sporą ilość gier komputerowych, oglądających bajki bez ograniczeń - mimo wszystko żyją i nawet wyglądają na szczęśliwych. Dlaczego więc właśnie ono musi od tego wszystkiego stronić? Co w takim razie jest z nim nie tak? I jak to jest właściwie z tymi całymi „szkodliwościami”?
Rodzic w takim przypadku, kierowany zapewne dobrą intencją, nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką krzywdę wyrządza dziecku izolując je od rzekomego „zła” tego świata. Czy tak wygląda zadanie rodzica? Jasne jest, że teraz rodzice nie mają prawie żadnego wsparcia w trudach wychowawczych, i dopiero sami zdobywając życiowe doświadczenie, często nawet nie widzą jak wprowadzić swoją pociechę w „dorosłe” życie.
Młodzi ludzie często nie mają jeszcze w sobie niezbędnej „życiowej mądrości” którą mogliby przekazać swojemu dziecku, wpajając im odpowiednie wartości wprowadzające ich w świat. Niedoświadczeni jeszcze rodzice, często są zostawieni samym sobie z całym trudem obowiązków wychowawczych. Nie posiadając odpowiedniego przygotowania ani wsparcia z zewnątrz, coraz częściej popełniają różnego rodzaju błędy wychowawcze, których - poprzez tego rodzaju wsparcie - można byłoby uniknąć. Sami starają się wówczas, metodą prób i błędów, godzić wszelkie życiowe obowiązki z wychowywaniem swojej pociechy i niejako uformować małego człowieka na „porządnego obywatela”, jednak nie zawsze im się to udaje.
Trudno jest świeżo upieczonym rodzicom pogodzić całe to wychowanie, obowiązki domowe, karierę zawodową z wieloma zobowiązaniami finansowymi, jak np. spłata kredytu mieszkaniowego, czy innymi różnego rodzaju „dorosłymi” sprawami, z jednoczesną realizacją swoich marzeń i pasji (bo na to już często nie starcza miejsca), by dać dziecku odpowiednią ilość czasu i uwagi na to, aby przygotować je do życia.
Często poprzez zbyt dużą ilość zajęć, obowiązków i trudów, które spływają na młodych ludzi, dopiero rozpoczynających tworzenie rodziny, jak również z powodu braku odpowiedniej wiedzy i przygotowania, w jaki sposób zajmować się „wychowaniem”, współcześnie, wielu młodych małżeństw nie decyduje się na posiadanie dzieci.
Co robić w sytuacji, kiedy rodzic sam nie jest „przygotowany do życia”?
Przecież właśnie to „przygotowanie do życia” jest największym zadaniem, jakie ma każdy rodzic wobec swoich dzieci. To właśnie nie unikanie problemów, ale umiejętność radzenia sobie z nimi, jest największą nauką, jaką możemy zdobyć na tym świecie. To nie odsuwanie od zagrożeń, a wiedza i umiejętność radzenia sobie z nimi jest właśnie tym przygotowaniem do życia, jakie powinniśmy przekazać kolejnym pokoleniom.
Ciągłe lękanie się szkodliwości oraz unikanie kontaktu naszych dzieci z tymże, budzącym grozę podmiotem, mimo, iż często kierowane jest tzw. miłością, to z miłością ma niewiele wspólnego. Przecież, jak słyszymy w biblijnych zapewnieniach: „w miłości nie ma lęku”. Dlaczego więc karmimy nieustannie nasze dzieci, które w takiej radości i beztrosce przyszły na ten świat, strachem, który i tak już zewsząd jest nadmiernie promowany? Co robi ten strach w umysłach dzieci? Jedynie poczucie lęku, frustracje i niepewność. To wszystko potem odkłada się w ciele i dziecko boi się zjeść np. „pączka”, bo w nim są same trucizny, powodujące otyłość i choroby. Czasem mimo wszystko go zjada, pełen wyrzutów sumienia, nie wiedząc czy robi dobrze, czy źle, a kierując się zwyczajną chęcią sprawienia sobie chwilowej przyjemności.
Czasem sytuacja wygląda nieco inaczej. Dziecko nadmiernie odsuwane od jakiegoś „zagrożenia” nad wyraz się nim interesuje. Bo przecież „zakazany owoc najlepiej smakuje”. Dlatego, kiedy nie ma w pobliżu rodziców, albo kiedy tylko opuści rodzinny dom, to rzuca się na ową zakazaną rzecz jak wygłodniałe, co w konsekwencji często ma opłakane skutki.
Jak więc ochronić dziecko przed tymi wszystkimi niebezpieczeństwami, które czyhają na nie zewsząd? Otóż, naszym zadaniem jest tak przedstawić informacje o świecie (bez oceny, krytyki, osądów, straszenia), aby zainteresować dziecko tematyką. Dodatkowo w taki sposób, by samo mogło się nad tematem zastanowić i wyciągnąć własne wnioski. Dajmy dziecku wybór w miłości, szacunku i akceptacji. Opowiadajmy dziecku o wszelkich konsekwencjach danego zachowania ale uczmy je również samodzielnego myślenia, dajmy przestrzeń do próbowania, nawet popełniania licznych błędów, tylko po to, by samo mogło wyciągnąć odpowiednie nauki i zastanowić się czy jemu konkretnie coś służy, czy też nie. Bo może być czasem i tak, że te „zagrożenia” okażą się zupełnie niegroźne albo staną się wręcz wspierające rozwój naszych dzieci.
Tutaj można by dawać wiele przykładów na to, w jaki sposób podejść do różnych spraw, ale wyszłaby wówczas z tego obszerna książka. Myślę, że samo już zaznaczenie problemu odnośnie tego - czy warto straszyć i odsuwać - czy też lepiej konstruktywnie podejść do tematu i razem z dzieckiem uczyć się radzenia sobie z owymi „szkodliwościami” (jakie zapewne istnieją i istniały w otaczającym nas świecie), jest wystarczającą zachęta do zastanowienia się nad tą kwestią. Problemy przecież są po to, aby sobie z nimi radzić a nie się ich bać, czy ich unikać.
Czy chcemy wychować strachliwe dziecko, kompletnie nie przygotowane do życia? Czy może jednak te odważne, potrafiące radzić sobie z wszelkimi trudnościami, radzące sobie w każdej życiowej sytuacji, nawet tej, która wydaje się z początku trudna i nie do rozwiązania? Wydaje mi się, że tutaj odpowiedź jest jednoznaczna.
Do tego jednak potrzebna jest też sama mądrość rodzica. Rodzic przepełniony lękiem, nie umiejący radzić sobie z problemami i sam będący nieprzygotowany do życia, nie jest w stanie wychować człowieka, który z odwagą i wewnętrzną mądrością kroczy przez świat. Rodziciel, tłumacząc się miłością do dziecka, próbując za wszelką cenę chronić swoją pociechę przed zagrożeniami, sam w wielu aspektach potrzebuje miłości i zrozumienia. Rodzice, którzy sami nie są odpowiednio wychowani, nie potrafią również odpowiednio wychowywać własnych dzieci. Kiedy sami nie umieją odnaleźć się w świecie, nie bardzo wiedzą też, jak zapewnić to poczucie bezpieczeństwa swoim potomkom.
Tak dużo zajmujemy się edukacją dzieci, a tak mało edukacją rodziców. A to, jak widzimy, często jest dużo ważniejsze, jeżeli chodzi o przyszłość naszego społeczeństwa. Przecież szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko, mądry rodzic to mądre i rozważne dziecko.
Zapraszam więc do współpracy z naszą fundacją wszystkich zainteresowanych, aby wspólnie rozpocząć działania mające na celu wzmożoną edukację rodziców w aspekcie wychowywania dzieci, a przede wszystkim, w umiejętnym przygotowaniu ich do życia. Tak, aby rodzice jak i nauczyciele mogli bardziej umiejętnie, świadomie i pewnie kierować młodszym pokoleniem. Edukacja dorosłych w zakresie wychowania jest współcześnie znikoma. Wyjdźmy zatem do szkół (czy innych placówek edukacyjnych) na przeciw, z otwartym zamiarem kształcenia rodziców i nauczycieli w wartościową wiedzę, mówiącą o tym, w jaki sposób kierować młodym pokoleniem tak, aby w przyszłości, dzięki tej wiedzy im, jak i nam samym, żyło się coraz lepiej i bardziej jakościowo.
Życzę wszystkim młodym rodzicom mądrości w podejściu do rodzicielstwa. Ufam, że działalność naszej fundacji przyczyni się do poprawy waszej sytuacji, jako rodziców i opiekunów, tak, abyście otrzymali odpowiednie wsparcie w tej dziedzinie. Liczę również na to, że w niedalekiej przyszłości przygotowanie do życia młodych pokoleń będzie przebiegało znacznie sprawniej i o wiele skuteczniej.
Autor: Beata Czarniecka
FUNDACJA
Harmonia w Relacji
Kontakt: Fundacja Harmonia w Relacji
📞 537 167 651
📨 harmoniawrelacjach@gmail.com
Numer KRS: 0001054579
Nr konta: 03 1090 2750 0000 0001 5546 2787
Wasztaty, konsultacje, szkolenia, rozwój
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium